Elektroniczne wydawanie zwolnień lekarskich nie byłoby niczym strasznym, gdyby nie ograniczenia jakie nałożył ZUS lekarzom, dopóki nie wprowadzą nowego systemu w swoich gabinetach.
Czym znów zaskakuje nas ZUS? Chcą oni, aby lekarze zaczęli wystawiać zwolnienia L4 drogą elektroniczną. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że bardzo duża część gabinetów w naszym kraju nie posiada Internetu, a czasami nawet samego komputera. Kontrowersyjny jest sposób, w jaki ZUS chce zmusić lekarzy do wystawiania tego typu zwolnień. Mają oni, bowiem otrzymywać ograniczoną ilość papierowych formularzy zwolnień lekarskich. Dotychczas lekarze jednorazowo mogli pobrać 6 bloczków, w których jest 25 druków, teraz ta liczba ma być mniejsza tak, aby w czerwcu nie można było pobrać już ani jednego bloczku. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Maciej Hamankiewicz mówi, że takie limity nie mają żadnych podstaw prawnych, ponieważ do lipca tego roku dopuszczalne jest wystawianie papierowych zwolnień ZUS ZLA, czyli L4.
Jak jednak tego dokonać skoro już w czerwcu nie będzie można zdobyć bloczków? Prof. Hamankiewicz zwrócił się z prośbą o zniesienie ograniczeń do prof. Gertrudy Uścińskiej, która jest prezesem ZUS. Uzasadnił to faktem, iż nie tylko ta decyzja będzie szkodliwa dla samych lekarzy, ale przede wszystkim dla pacjentów. Bulwersujące jest to, że ZUS rozpoczął ograniczenia już w okresie zimowym, gdzie oblężenia przychodni są jeszcze większe przez zmożone choroby i grypy. Jednak lekarze przez mniejszą ilość zwolnień mogą albo wystawiać mniej zwolnień, nawet tym pacjentom, których stan zdrowia wskazuje na pozostanie w domu, albo przyjmowanie mniej pacjentów. Jak podkreślił profesor, tu nie chodzi tylko o to, żeby ułatwić pracę lekarzy, ale chodzi o to, że Polacy mogą na tym ponieść konsekwencje zdrowotne. Jeśli przed wprowadzeniem ograniczeń te 6 bloczków wystarczało dosłownie na kilka dni lekarzowi, który wystawia znaczną ilość zwolnień, to wyobraźmy sobie, co to będzie skoro lekarze mają ograniczoną ilość takich bloczków. Oznacza to, że będą musieli oceniać, kto jest bardziej a kto mniej chory? Czyżby ZUS zapomniał, że to czy pacjent ma iść na zwolnienie wpływa nie tylko stan zdrowia, ale i wykonywana praca. Chyba nie chcielibyśmy żeby z grypą żołądkową pracowano np. w gastronomii?
Prawdą jest, że elektroniczny system przesyłania zwolnień jest ułatwieniem dla wszystkich, jednak wiąże się z tym, że wiele przychodni, gabinetów lekarskich musi zainwestować w Internet no i przede wszystkim w komputery. Zanim to jednak zrobią, czemu to pacjenci mają być stratni? I to stratni na własnym zdrowiu. Takie zmiany liczą się również z wprowadzeniem nowoczesnego systemu, co niektórym lekarzom utrudni i na pewno spowolni pracę, ponieważ nie każdy ma zdolność poruszania się w systemie komputerowym. Można zrozumieć, że skoro teraz wszystko jest załatwiane drogą elektroniczną to przyjdzie czas i na zwolnienia lekarskie. Jednak to chyba w interesie przychodni i lekarzy leży, aby jak najszybciej dostosować się do nowych zasad, a nie niczego winnych pacjentów. Wyobraźmy sobie, że idziemy do lekarza z wysoką gorączką, która jak wiadomo bywa groźna nawet dla życia człowieka. Zwolnienia L4 jednak nie otrzymamy, gdyż lekarz nie będzie posiadać już druków. Oznacza to, że idąc do lekarza musimy martwić się czy nasz stan zdrowia kwalifikuję się do pozostania w domu, czy mimo wysokiej gorączki będziemy musieli iść do pracy? Miejmy nadzieję, że ZUS szybko zrozumie jak bardzo może zaszkodzić tym postanowieniem społeczeństwu.