Kiedy czujemy, że zaczyna nas rozładać jakaś choroba, trzeba działać szybko, i zdecydowanie. Ale czy od razu musimy faszerować się lekarstwami? Wypróbujcie te domowe metody, które są tańsze i naturalne!
W szczególności jesienią, ale i w pozostałe pory roku też, miewamy takie dni, że czujemy się, jakby ktoś spuścił z nas powietrze. Staje przed nami wizja choroby. Może grypy? A może tylko zwykłe przeziębienie. Następną wizją są odwołane plany, zawalone praca, zaległości, a następnie próba ich nadgonienia. Lub siedzenie w pracy z podwyższoną temperaturą, co będzie istną katorgą.
W takich sytuacjach należy działać szybko i zdecydowanie. Jednak zamiast od razu sięgać po leki, warto rozważyć tradycyjne, domowe, babcine metody radzenia sobie z osłabieniem. Produkty do ich przygotowania są najczęściej tanie, łatwo dostępne, a przede wszystkim naturalne. Wizytę u lekarza lepiej zostawić na okazję, kiedy nie przejdzie nam przez pierwsze dwa lub trzy dni. Pamiętajmy, że przychodnia, to miejsce, gdzie przychodzą ludzie chorzy. Wizyta ze zwykłym przeziębieniem, kiedy jesteśmy osłabieni to doskonała okazja, aby bez potrzeby złapać kolejne zarazki. Tą opcję zostawmy sobie dopiero, kiedy domowe metody zawiodą, lub podejrzewamy, że złapaliśmy coś poważniejszego.
Dla mnie pierwszą rzeczą, jaką robię jest założenie czapki. Nawet w domu, i nawet jeżeli nie jest to zima. Reszta dnia spędzona w czapce często pozwala mi się poczuć lepiej, nawet jeżeli wyglądam jak nie wariat. Drugą jest pozostanie w domu, i rezygnacja z intensywnych i męczących prac. Wiele osób bierze tabletkę, czuje się po kwadransie lepiej, i rusza dalej zdobywać świat. Problem pojawia się jednak kiedy tabletka przestaje działać, a nasz osłabiony organizm staje się przemęczony normalnym tempem. Dlatego uważam, że lepiej zostać w domu, i sięgnąć po domowe recepty.
Do najprostszych metod należy stara, dobra herbata. Kubek ciepłej herbaty o ulubionym smaku zapewni nam ciepło, i poprawi samopoczucie. Herbata jest doskonałą bazą, aby dodać do niej wiele pomocnych dodatków. A zamiast kubka, możemy wstawić od razu cały dzbanek. Dobrą inwestycją jest dzbanek ze stojakiem, i miejscem na świeczkę pod spodem. Utrzymuje herbatkę ciepłą na długi czas.
Pierwszym dodatkiem, jaki przychodzi mi do głowy jest syrop z czarnego bzu. Bardzo intensywny w smaku, niemal nie nadaje się do samodzielnego spożycia. Herbacie nada mocny, ciemny kolor, nieco ostrzejszy smak, i jest istną bombą jeżeli chodzi o witaminę C. Syrop kupicie na lokalnych targowiskach, lub targach ekologicznych. Butelka może nie być najtańsza, ale z drugiej strony, zużywa się bardzo powoli. Kombinacja ta, pita codziennie powinna uchronić przed przeziębieniem, i podniesie naszą odporność. A przy okazji jest smaczna.
Drugim dodatkiem jest syrop z malin. Maliny działają rozgrzewająco i napotnie. Jeżeli łamie nas w kościach, jest nam zimno nawet pod 2 kołdrami, i kocem, to czas na maliny. Syrop możemy wykonać samemu, w ciepłe miesiące, kiedy maliny są w przystępnej cenie.
Wspomniane wyżej, jak i inne syropy owocowe polecam trzymać w niewielkich butelkach. Po otwarciu nie będziemy musieli się martwić, ile wytrzyma nasz syrop w lodówce, bo szybko się zużyje. A pasteryzowane pozostałe butelki mogą dalej stać w spiżarce, lub szafce kuchennej.
Następną opcją jest termofor. Wynalazek wydaje się być już zapomniany, a jednak jest wspaniałym przyjacielem do przytulania pod kołdrą, kiedy czujemy się gorzej. Lub chcemy się wygrzać, kiedy zmarzliśmy. Nie licząc zakupu termofor jest tani w nagrzaniu, wystarczy około litra wrzątku. Alternatywą jest koc elektryczny, ale wtedy nie polecam w łóżku pić, aby uniknąć oblania urządzenia elektrycznego.
Dla lubiących mocniejsze rzeczy doskonałą opcją jest tak zwana „setka z pieprzem”. Nie musi być to od razu setka, możemy nalać wódki tyle, ile nam odpowiada na raz. Wsypujemy drobno mielony pieprz. Niestety, ale grubo mielony nie nadaje się do tego zabiegu. Mieszamy w kieliszku drugą stroną łyżeczki od herbaty, i pijemy, zanim pieprz opadnie. Wrażenie jakie wywołuje można porównać do ogniska rozpalonego w naszym brzuchu, które przyjemnie rozchodzi się po całym ciele. Należy jednak pamiętać, że może to podrażnić żołądek. Nie należy przesadzać również z dawkowaniem. Działanie rozgrzewające mają też wszelkiego rodzaju nalewki. I to nie tylko te, wcześniej przygotowane wedle receptury dziadunia. Łącząc kieliszek wódki z odrobinką syropu z malin, lub czarnego bzu otrzymujemy smaczne połączenie dwóch poprzednich metod, które możemy przygotować doraźnie. Nalewka, która miała czas odstać, i się przegryźć będzie smaczniejsza. Ale smak nie jest tu najistotniejszy, kiedy traktujemy ją jako lekarstwo.
Sposobem o którym jakoś zapominamy, w natłoku codziennego życia jest jedzenie warzyw i owoców. Codziennie. W pewnym momencie życia zdałem sobie sprawę, że nie jem prawie ani jednego, ani drugiego. Pośpiech, ciągła praca, opieka nad dziećmi, cały czas coś do zrobienia, odbijały się na diecie. Była tak jak styl życia: na szybko. Postanowiłem coś zmienić. Pilnuję się, aby codziennie zjeść jakieś warzywo, lub owoc. Jeżeli macie problem z wymyśleniem, co by zjeść, stwórzcie listę tego, co lubicie, i pilnujcie aby na przemian pojawiały się te produkty. Zachęcajcie swoją rodzinę. Samych owoców i warzyw nikt z mojej rodziny jakoś nie tyka. Leżałyby w kuchni, aż się zepsują. Za to owoce pokrojone, obrane, zaserwowane na talerzu z wbitym widelcem rozchodzą się w mgnieniu oka. Kiwi, jabłka, banany, pomarańcze, mandarynki, co uda mi się wypatrzyć ładnego w sklepie. Może nie jest to bezpośrednia metoda, kiedy już się źle poczujemy, jednak wprowadzenie takiego nawyku pozwoli uniknąć sytuacji, kiedy będziecie się gorzej czuć.
Jeżeli nie pracujecie wśród ludzi, i nie macie kontaktu z klientami, to dawka uderzeniowa czosnku potrafi zatrzymać niejedną infekcję. Czosnek wykazuje działanie przeciwbakteryjne, i jest określany jako „naturalny antybiotyk”. Spożywany jako przyprawa do normalnych dań może wspomóc odporność, ma również wiele innych zalet, jak np. obniżenie ciśnienia krwi. W przypadku zagrożenia infekcją warto zjeść czosnku więcej. Znacznie więcej. Moją ulubioną, bo najprostszą metodą jest wyciśnięty czosnek, na chlebie z masłem. Szczypta soli na wierzchu i mamy potężną dawkę czosnku w organizmie. Niestety, jest on dość ostry w smaku. Jednak, nawet jeżeli nie przepadamy za ostrym jedzeniem, to warto się przemęczyć dla zdrowia. Jako przypomnienie dodam, aby nie popijać czosnku niczym gorącym. Ciepło sprawi, że doznania smakowe spotęgują się kilkukrotnie. Po takich kanapkach jednak nie zaleca się wychodzić do ludzi, a przynajmniej nie rozmawiać z nikim z bliska, szepcząc mu na ucho. Jeżeli dzielicie łóżko z partnerem, lub partnerką, zaleca się, aby druga osoba również spożyła chociaż symboliczną ilość czosnku. Sprawi to, że zapach nie będzie przeszkadzał, co pozwoli uniknąć kłótni i spania plecami do siebie.
Kiedy czujemy, że coś zaczyna drapać nas w gardle, szybka reakcja również jest istotna, jak przy każdej innej infekcji. Jeżeli nasze działania powstrzymają infekcję we wczesnym stadium, to nie będzie miała się ona okazji rozwinąć. Pierwszą i oczywistą radą będzie szalik. Nawet jeżeli jest późna wiosna, i nie pasuje do naszego stroju. Załóżcie go na szyję do chodzenia po domu. Podwyższona temperatura wokół szyi utrudni mikrobom rozmnażanie. Następnym krokiem będzie gorąca herbata. Tym razem, poza syropami z owoców dodamy nowy, wyjątkowo słodki składnik, jakim jest miód. Miód działa na gardło kojąco, wyściełając je ochronną warstwą. Możemy go również zjeść w dowolnej formie, łyżeczką, z ciepłym mlekiem, na chlebie z masłem. Kiedy poczujemy ulgę, lepiej pozostańmy do końca dnia w szaliku. Nie zaleca się jednak w nim spać, bo może to być niebezpieczne, szczególnie dla osób o niespokojnym śnie, ponieważ może się zacisnąć wokół naszej szyi podczas snu.
Jeżeli następnego dnia nie czujecie się lepiej, to dopiero wtedy warto sięgnąć do domowej apteczki po lekarstwa, lub udać się do lekarza. Mimo wszystko, metody te można stosować dalej, bo nie kolidują z prawie żadnymi lekami. Warto jedynie wtedy odstawić alkohol, bo nie powinno się go spożywać razem z lekami przeciwbólowymi i przeciwgorączkowymi.
Ostatnią radą będzie przypomnienie o profilaktyce. Do sytuacji osłabienia najlepiej po prostu nie dopuszczać, i odżywiać się zdrowo. W okresach szczególnie chorobowych, jak jesień, zwiększamy dawkę warzyw, owoców, i pijemy słodką herbatkę z syropem.
Ja zazwyczaj sięgam, po herbatkę z miodem i cytryną albo herbatkę z dużą ilością soku malinowego. Do tego mąż mi naciera plecy spirytusem, wygrzeje się i na drugi dzień czuje się jak nowo narodzona, polecam